wtorek, 30 lipca 2013

7. Podróż do Hogwartu

Tydzień się trochę rozciągnął, jak to zwykle u mnie bywa.... Zmieniłam trochę pierwotną postać notki, tak więc jest też troszkę dłuższa niż na początku. Mimo wszystko nadal jest dość krótka. Ale co tam. Macie i czytajcie. W sierpniu mnie nie ma w Polsce, więc nie wiem kiedy następny rozdział...
``````````````````````````````

            Niedługo dojedziemy do celu. Siedzę w przedziale z Jamesem, Syriuszem, takim jednym Remusem Lupinem i jakimś Peterem Pettigrew. Chłopaki od razu się dogadali. Remus mi się wydaje jakiś taki cichy i tajemniczy. . .  A Peter jest tak zachwycony Jimem i Syrkiem, że chyba już pobił wszelkie rekordy na wybałuszanie oczu.
            Prawie bym zapomniała – siedzą z nami jeszcze Lily Evans, taka ruda dziewczyna, całkiem sympatyczna, chociaż nieźle dogadała Potterowi oraz jej kolega Severus Snape, który ma czarne, jedwabiste włosy (chociaż w pierwszej chwili myślałam, że są tłuste). Ogólnie to jest cały ubrany na czarno. Ma nawet czarne oczy. Przypomina mi takiego trochę nietoperza, bo jest strasznie chudy i ma patykowate ręce i nogi. 
            Przez prawie całą drogę jem fasolki Bertiego Botta. Na szczęście udało mi się uniknąć takich gorszych typu woskowiny usznej czy tłuszczu. Nie zniosłabym tego. Ale Peter tego nie uniknął i wszyscy mieli niezły ubaw gdy tak przed siebie pluł i charczał.
            Tak w ogóle to chłopaki nie polubili Snape’a, bo ten powiedział Lily, że powinna się dostać do Slytherinu. Wynikła z tego nieprzyjemna sytuacja, ale się zbytnio nie przysłuchiwałam. Ogólnie to ja nie mam nic przeciwko niemu. Może przecież mieć inny pogląd niż reszta.
Julio…
No nie. Tego już za wiele! Nie dość, że Dramon do mnie gada w myślach, to jeszcze mi pisze w pamiętniku!
Daj mi dokończyć…
Nawet nie dam Ci zacząć! Znikaj, ale już! Starczy, że Cię słyszę!
No. Cisza.
Trafisz do Slytherinu, Julio.
Ani mi się śni! Nie chcę, żeby Syriusz i James przestali się do mnie odzywać!
To nie zależy już od Ciebie, Królowo.
Skoro jestem królową, to tym bardziej mam coś do powiedzenia chyba…
***

– Ej, musimy się już chyba przebierać… Za jakąś godzinę dojedziemy na miejsce.– usłyszałam głos Remusa. Zaczął się rozgardiasz. Każdy wyciągnął ze swojego kufra ubrania i odwróciliśmy się do siebie tyłem, żeby móc spokojnie ubrać szkolne szaty. Uwielbiam czarny. Jest po prostu świetny! Właśnie najczęściej noszę ubrania w tym kolorze. Oczywiście noszę też czerwone, niebieskie albo jakieś zielone czy coś… Ale mimo wszystko czarny jest najlepszy. Cieszę się, że taki mamy strój na co dzień. Nawet noszenie krawatu mi się podoba. W końcu to dla mnie nowość. Myślę, że dla większości dziewczyn też.
            Spojrzałam na Lily. Nie wygląda na zbyt zadowoloną. Jestem ciekawa dlaczego. Czyżby przez Jima? Ale przecież jak można go nie lubić! No dobra, przyznaję, że bywa momentami nieznośny, ale w sumie jest ok. Tak patrząc na oczy współtowarzyszy przypomniało mi się, że Dramon mi kiedyś powiedział, że jak będę już umiała wystarczająco dużo jeśli chodzi o magię jego świata, to będę mogła zmieniać kolor oczu kiedy tylko chcę. Na razie nie chce mi zdradzać nic więcej. Pewnie po to, żebym się tym zainteresowała i zaczęła go wypytywać o różne rzeczy. Ale ja się nie dam! Chcę i będę na zawsze człowiekiem! Koniec kropka.
           Uch, dojeżdżamy na miejsce.... Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zostanę Ślizgonką. Z tego co słyszałam, to raczej nikt ich nie lubi. Jednak mogłabym się założyć, że Snape'a polubię, bez względu na to, kto w którym domu będzie. Jest taki tajemniczy, a ja lubię tajemniczych ludzi. Są o wiele ciekawsi od takich prostych osobników, których ruchy można przewidzieć o każdej porze dnia i nocy.
          Syriusz i James są w sumie ciekawi, ale czasami bardzo łatwo można odgadnąć co im siedzi w głowie. Głównie kawały, oczywiście. Na szczęście mnie tak za bardzo nie wrabiali jak do tej pory. Remus też jest tajemniczy. Wydaje się być bardzo spokojnym człowiekiem. Być może to tylko pozory. A Peter? Jego to w sumie interesuje tylko jedzenie. Jego zachwyt chłopakami jest przy tym tak jawny, że myślę, że się do nich przykleił już na stałe. Przynajmniej będą mieć publikę przy każdym wybryku...
          Właśnie wchodzimy do zamku. Popłynęliśmy do niego łódkami po jeziorze. Trochę długo to trwało i trochę przez to zmarzłam, ale to nic. Jestem tak podekscytowana, że w sumie mi to nie przeszkadza. Płynęłam akurat z Remusem i jakimś chłopakiem,który się nie przedstawił. Widok zamku zapierał dech w piersiach. Chyba nigdy tego nie zapomnę.
           Gdy weszliśmy do zamku, czekała na nas jakaś młoda czarownica. Miała trochę niepewny wyraz twarzy, chociaż próbowała sprawiać wrażenie pewnej siebie. Pewnie pierwszy raz wprowadza pierwszoroczniaków do zamku… Na jej miejscu też bym się pewnie denerwowała.
- Witajcie w Hogwarcie, Nazywam się Minerva McGonagall i jestem zastępcą dyrektora. Za chwilę wejdziecie przez te wrota, które znajdują się za mną, do Wielkiej Sali. Tam zostaniecie przydzieleni do poszczególnych domów.
          Po tych słowach odwróciła się i poszła. My staliśmy w miejscu nie wiedząc, czy możemy już iść czy jeszcze nie. Po chwili kobieta jednak wróciła i kazała nam iść za nią.
          Weszliśmy do Wielkiej Sali. Nazwa jak najbardziej nie jest przesadzona. Zbiliśmy się ciasną gromadę przed stołkiem, na którym leżał stary kapelusz.Pewnie to Tiara Przydziału. Mama mi o niej opowiadała. Zaczęto wywoływać alfabetycznie kolejnych jedenastolatków. Aż w końcu...
          -Darkness Julia!- podeszłam do kobiety. Nałożyła na moją głowę kapelusz...